6 marca 2017

Własne zdanie

"-nie chce kupić Ci tej książki. Tam nie ma niczego interesującego
-nie ma niczego interesującego?! Chyba dla Ciebie!" 

No tak synku. Masz rację... Dla mnie. A przecież to dla Ciebie ta książka... 

Tak oto sprowadził mnie do pionu mój syn. Cudowny syn. Ile razy decydujecie za swoje dzieci? Ile razy wiecie lepiej co będzie dla nich ciekawsze, zabawniejsze? No ja usilnie praktykuje to zbyt często. Tak spojrzałam na siebie z boku... Na całe szczęście moje dziecko czuwa i ma odwagę wykrzyczec mi to w twarz. A ja mam na tyle dużo pewności siebie i szacunku do niego, że potrafię mu wtedy przyznać rację i obiecać poprawę. 
I dumna jestem z tego ogromnie. Ale tak, że aż serce ta duma ściska, że on tą odwagę ma. Tli się w mojej głowie nadzieja, że dzięki temu właśnie, że mamie może się przeciwstawić, że wie, że zdanie jego się dla mnie liczy... Że kiedyś tak samo odważnie powie koledze, że te twarde używki to chyba dla niego są fajne! O. Na ten przykład. Nie wiem w jakim towarzystwie najtrudniejsze lata spędzi...jacy ludzie będą go otaczać, z czym przyjdzie mu się zmierzyć...ale jeśli tylko będzie szanować swoje zdanie, będzie umiał postawić na swoim, walczyć...to będę spokojniejsza. I teraz mam swoje 5minut żeby rozumek miał czysty, żeby wiedział co dobre a co złe, co warto a co nie warte świeczki. 

Chcemy żeby nasze dzieci były pewne siebie, umiały mówić NIE, potrafiły sprzeciwić się z pozoru silniejszym...a na starcie samym oczekujemy uległosci w obec siebie, nie pozwalamy na dyskusję, wymagamy posłuszeństwa... To tak nie działa.