Wiele bym chciała napisać...a może i nic z tego wszystkiego... Wiele się wydarzyło ostatnio, dobrego i koszmarnego, ale gdyby nie pewien dzień, nie wydarzyłoby się nic. Słowo pisane dociera lepiej niż mówione, więc wykorzystam fakt, ze stworzyłam to miejsce.
Drogi Mężu:
Napiszę o sile. O miłości. O niewyobrażalnym.
27.08.2011 - to już 4 lata. 48 miesięcy temu mówiliśmy "ślubuję Ci..." oraz "...w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego".
Tyle się wydarzyło. Tyle mnie Kochanie nauczyłeś...
Nie sądziłam, że kiedykolwiek zawiodę się na osobie którą tak kocham, ale Ty pokazałeś mi, że wtedy nie kochałam wcale tak mocno.
Doświadczyłeś mnie...-nauczyłeś. Zraniłeś i zatroszczyłeś.
Nie wiem czy istnieją związki gdzie w ogóle nie ma żalu, błędów, pretensji...nasz taki nie jest.
I dobrze.
Dopóki się nie nauczyliśmy siebie, nie zraniliśmy tak, że walizki pakowałam a Ty szedłeś spać do samochodu ... sądziłam, że bardziej kochać, szanować i dziękować nie można.
Te cztery lata pokazały mi, że jednak można.
Kiedy wspominam te złe czasy jestem niesamowicie szczęśliwa, że się nam przytrafiły. Myślę, że nic tak nie umacnia jak przeżywanie razem wszystkiego co ludzkie...wszelkich słabości, zagubienia i wątpliwości. Teraz jest tylko lepiej. Piękniej. Miłości jakby więcej. Jakby świadomiej.
Może zbyt rzadko pokazuję, może zbyt rzadko mówię...ale kocham Cie Mężu niesamowicie!
Serce ze szczęścia mi rośnie jak widzę Cię z Naszym Synkiem. Jak widzę Jego radość, kiedy się bawicie. Bo nikt się tak nie bawi jak Tatuś :) Kiedy wraca szczęśliwy z "męskiej wycieczki" i opowiada przez kilka dni jak Tata przez płot skakał...
Kiedy po całym dniu w pracy jeszcze pytasz mnie co zrobić na kolacje...i ją robisz. Kiedy widzę jak nie umiesz odmówić innym pomocy... Jakim wspaniałym jesteś człowiekiem. Kiedy widzę, choć nie mówię, że wiem, ile dla Ciebie znaczę.
Kiedy po całym dniu w pracy jeszcze pytasz mnie co zrobić na kolacje...i ją robisz. Kiedy widzę jak nie umiesz odmówić innym pomocy... Jakim wspaniałym jesteś człowiekiem. Kiedy widzę, choć nie mówię, że wiem, ile dla Ciebie znaczę.
Wiem to Kochanie i wzruszam się zawsze na myśl o tym, że dla człowieka spotkanego zaledwie 6 lat temu można znaczyć tak wiele... Co dzień więcej. I czuć wzajemnie, tak samo.
Ostatnie dni były ciężkie. Niesamowicie. Kolejna próba. Kolejny znak. I kolejna rzecz, która nas umocniła.
Co dzień rano i po powrocie z pracy głaskałeś i całowałeś mój brzuch...tam była fasolka. Widziałam jak rozkwita w Tobie miłość do tych kilku milimetrów nas dwojga.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek tego doświadczę... że poznam ten psychiczny ból. To rozdzieranie serca.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek tego doświadczę... że poznam ten psychiczny ból. To rozdzieranie serca.
Wszystko było tak dobrze...
Ale widocznie tak musiało się stać.
Płakałeś ze mną...kiedy nie patrzyłam. Ja w łazience, Ty w pokoju.
Płakałeś ze mną...kiedy nie patrzyłam. Ja w łazience, Ty w pokoju.
Słyszałam.
Widziałam jak cierpisz...nie czułam się sama. Ani przez chwilę.
Choć to mi pokazywano na kolejnych badaniach coraz wolniej bijące serduszko. Choć to ja czułam ból i wiedziałam co się dzieje...
Ty wcale mniej nie cierpiałeś.
To zdarzenie niesamowicie na nas wpłynie, wiem to. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Może trzeba było nam takiej tragedii żeby pewne rzeczy dostrzec, pewne zrozumieć.
Niczego się od życia nie dostaje ot tak. Bo się chce. I teraz, jeśli żeby mieć drugie dziecko musimy się zatrzymać, skupić, przygotować...to w porządku. Przyznaję życiu rację. Przyjmuję wszystko.
Czuję tak teraz... może zbyt świeże, może wciąż szok i niedowierzanie przeze mnie przemawia i napawa spokojem...Ale kiedy tak leżę, bo lekarz kazał odpoczywać...kiedy Ty z Alkiem na spacerze żeby nie odczuwał że coś złego się stało, takie mam właśnie spokojne myśli.
Choć On wie...
Moment, kiedy dziś rano położył mi rękę na brzuchu był momentem przepełnionym milionem uczuć.
Robił tak często chwaląc się wszystkim, że tam jest dzidziuś, czy rano pytając jak dzidziuś spał...
A dziś powiedział poważnie, że wie, że dzidziuś się źle czuje... Znieruchomiałeś. Zabolało.
A dziś powiedział poważnie, że wie, że dzidziuś się źle czuje... Znieruchomiałeś. Zabolało.
A to właśnie dzięki Niemu nie załamujemy się. Zapominamy na chwilę, bo tyle dzieje się tu i teraz. I pobawić się trzeba i uśmiechać, a wiadomo, że śmiech zaraźliwy...i wszystko będzie dobrze bo mamy Jego.
Mamy Siebie i nic nas nie złamie.
Mamy miłość, której nikomu nie pozwolimy pokonać. Nauczyliśmy się żyć razem, przeżywać razem, cierpieć razem, szanować się wzajemnie i wszystko to jest wspaniałe.
Bo razem.
I wszystko przeżyję, wszystko przetrwam i na wszystko się godzę dopóki jesteśmy razem. Bo wierzę w sens. Wierzę że we wszystkim jakiś jest.
dziękuję
27.08.2011