21 września 2016

szczęście

Bo człowiek jak czegoś nie przeżył to nic o tym nie wie. I mówić o tym nie powinien. Bo czy ja wiedziałam jak to jest mieć dwójkę dzieci? Czy wiedziałam jak to jest dwójkę kochać? Dzielić czas na dwoje? Pojęcia nie miałam.
Ba. Do wszystkiego trzeba swoją miarę przyłożyć.
Bo jeden w dwójką to sobie ledwo będzie radził, bo obowiązków okaże się ponad jego miarę, a dla drugiego to będzie mobilizacja i  zorganizowany będzie taki, że i dom wysprząta i dzieci zabawi i jeszcze paznokcie pomaluje.
Bo jednego dziecko będzie przez pierwsze miesiące tylko spało i jadło, a drugiego już w pierwszej dobie życia pokaże, że świat zbyt ciekawy żeby dni przesypiać, i że najlepiej to on z perspektywy rąk mamy wygląda.
I na co komu rady czyjeś?
Przykład kogokolwiek, jak nikt nie miał tak samo? Podobnie może miał, ale tu szczegół może okazać się bardzo istotny...to może nawet jak ktoś przeżył to mówić mało powinien bo o tę miarę co każdy ma swoją się rozchodzi.
I tak... tego starszego to okazało się, że ja kocham teraz jeszcze mocniej, bo młodszy perspektywę świata mojego odmienił. I kocham teraz obu tak samo, choć pewna byłam, ze bardziej się już nie da.

Czasem śpię 3 godziny, czasem 6. Czasem od drugiej w nocy noszę synka na rękach i wtedy też starszy ma zły sen i woła, a ja rozdwoić się nie mogę. Budzę męża, idzie, przytula, zasypiają. A ja chodzę dalej.
Wątpliwości mam zbyt często.
Ja z tych co KPI (karmię piersią inaczej) i czasem mam wrażenie, że nie robię nic innego tylko myje laktator, butelki, smoczki i ściągam to mleko i karmię i znów myje, znów ściągam...i chciałoby się to w cholerę! Bo ile rzeczy ja bym mogła w tym czasie zrobić... W nocy wstać, wsypać proszek do ciepłej na już wody i po nakarmieniu, uspaniu, położyć się dalej spać zamiast myć, ściągać... kiedy dom cały śpi. Ale szkoda mi jednak, zwyczajnie, bo pokarmu dużo i wierzę, że to najlepsze co może teraz jeść. Dlatego dopóki mam, właśnie to mleko będzie pił.
Nie raz Alek prosi o zabawę, a Adaś z rączek zejść spokojnie nie chce. Ileż to wyrzutów sumienia co dzień się pojawia... Ile zimnych kaw, niedopitych... Kombinacji żeby zjeść coś...
Nie. Nie jest mi łatwej niż innym. Trudniej też nie. Mam dwoje dzieci, mąż pracuje od 7 rano a średnio o 18 wraca, do przedszkola 30 minut drogi piechotą, bo tramwaj rano nas nie mieści, odbiera z reguły dziadek i babcia i do domu przywożą. Ostatnio Adaś przeziębienie złapał, wszyscy właściwie...w tym czasie ranki z przymrozkami  nastały i pomoc mam od szwagra. Nie do przecenienia! Po Alka rano zjeżdża i cyk do przedszkola z siostrzenicą mą najdroższą. 

Kiedy przy kręgosłupie już nawet nie boli... zwyczajnie drętwieje... Kiedy pomysłu na obiad brak... Kiedy za porządek uważam stan, w którym suszarka z praniem stoi w równym rzędzie z deską do prasowania a podłoga się nie kolei... Kiedy liczne od 10 do 10 każdego miesiąca... gdzie ja to szczęście o którym ciągle tu plotę?? A no pisałam już kiedyś, że we wszystkim można je dostrzec, że każdy może. I można się tego nauczyć, jak ja. Bo ja tak nie od zawsze, nie.

Mąż pracuje fizycznie, ciężko po to też żebym to ja a nie ktoś obcy dziećmi naszymi się zajmowała. Żebyśmy pieniądze mięli na wszystko co niezbędne i na zachcianki. Na buty moje i czekolady. Żebym ja mogła pracować bo chce a nie bo muszę. Boli tu czy tam - znaczy, że żyje. Oklepane ale jakże prawdziwe, ot co. I choćby nie wiem jak te nogi i plecy...to wiem, że rano śladu po nich nie będzie. I z uśmiechem trzeba wstać, spróbować chociaż, bo przecież kilka godzin wcześniej człowiek czuł się gorzej. A jak teraz lepiej to chyba cieszyć się trzeba... Suszarki na ubrania nawet nie chowam, w sumie nie ma kiedy bo nowe wieszam co dzień. I suche składam każdego dnia. I jak już na myśl samą o tym, że z kosza brudne wychodzi płakać mi się chcę, to myślę, że nim się obejrzę tylko moje i męża będzie... raz na tydzień, albo i dwa do wyprania.
Ważne żeby sobie tego szczęścia nie planować... Nie zakładać, że 'będę szczęśliwa gdy...' bo to życie na realizowaniu planów przeminie, na gonieniu za czymś ciągle i szczęścia ujrzeć nie zdążysz. A to trzeba tu i teraz. 
"Bo to szczęście nie polega na tym, żeby zdobyć to, czego pragniesz. Polega na tym, żeby pragnąć tego, co już masz" i szczęście swoje lepić co dzień z każdej jego chwili.

A najpiękniej to o tym szczęściu w sobie Wiesław Myśliwski napisał

"O szczęściu mówiłem. Że szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło.

Że nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da. Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie gdzie go szukają.

Że niektórzy w sławie i bogactwie go szukają, ale na sławę i bogactwo nie każdego stać, a szczęście jest jak woda i każdemu chce się pić. Że nieraz jest go więcej w jednym dobrym słowie niż w całym długim życiu."