15 października 2015

Zwykły, niezwykły dzień

O tym, że jest obchodzony taki dzień wiedziałam, gdzieś kiedyś słyszałam...ale kiedy kilka dni temu zobaczyłam w internecie przypomnienie o nim ruszyło mnie.

Od teraz jest to też mój dzień. Dzień niesamowicie dla mnie ważny.
Nigdy nie chcę wymazać z pamięci tego, że mała istotka zadomowiła się pod moim sercem, że w ciąży byłam już dwa razy choć dziecko mam jedno. 
Nie chcę też wciąż przeżywać smutku z tego powodu, rocznicy tragicznego wieczoru i kolejnych po nim następujących czy w końcu dnia, na który szacowany był termin porodu.

Życie idzie do przodu, mam dla kogo się uśmiechać.

Dlatego ten dzień oprócz swojej tragicznej otoczki ma też tą piękną.
Tego dnia nie jestem sama ze swoim smutkiem. Jestem bardziej niż każdego innego dnia świadoma, że nie ja jedna przez to przeszłam, nie tylko ja wiem co to znaczy mały koniec świata, co to sztylet prosto w serce i nie ja jedna musiałam się z tego pozbierać i iść dalej.
Każda matka, która straciła swoje dziecko ma bratnią dusze, być może wiele, które w tym samym czasie wspominają ciąże, dziecko...myślą o tym samym. Czujecie to niby nieobecne a istniejące wsparcie?:)

Takie rzeczy dzieją się coraz częściej. Niestety. Nie jest to temat tabu jak kiedyś. Teraz wiele kobiet o tym mówi, bo wie, że czasem tak łatwiej to znieść.
No i ten ogłoszony Dzień Dziecka Utraconego.
Jak sobie pomyślę, że jeden dzień, który staje się konkretnym może w jakikolwiek sposób zjednoczyć to jest to coś pozytywnego w tym nieszczęściu.
Paradoks.
Szczęście w nieszczęściu...
A no.

Miałam chwilę, na samym początku żeby wyrzucić wszystko co mi o tym zdarzeniu przypominało. Badania, testy zdjęcia.
Ale wtedy mój mąż powiedział
"rób jak uważasz, ja nie zamierzam usuwać tego z pamięci".
To był dla mnie kop.
Nazwanie tego co chcę zrobić uświadomiło mi, że wcale nie o to mi chodzi, że nie chcę o tym zapominać a jedynie potrzebuję czasu, żeby przestało tak boleć.

Minął już ponad miesiąc.
Wciąż nie mogę patrzeć na ciężarne.
Na wiadomość o tym, że znajoma jest w ciąży popłakałam się i miałam ochotę życzyć jej tego samego.
Miałam... tak z ludzkiej słabości i zagubienia...
Tak poza świadomością, gdzieś z tyłu... 
Bo niby dlaczego miałoby być u niej wszystko w porządku?! W czym ona jest lepsza ode mnie?!

Tak na prawdę życzę jej jak najlepiej. Nikt nie zasługuje na taki ból serca jaki czuje kobieta, która traci dziecko.

To przez co przeszłam uświadomiło mi również jak wiele mam, Mam zdrowego, wspaniałego, ślicznego Synka. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że Jego życie w moich brzuchu było tak kruche, Tak niezależne od nikogo ani niczego. Mogło się skończyć tak samo w każdej chwili tych 8 miesięcy,
A jest z Nami. I dzięki Niemu stratę Jego rodzeństwa przeszliśmy tak dzielnie, to dzięki Niemu uśmiechaliśmy się przez łzy.
Mam też Męża, takiego na dobre i złe. Wiele przeszliśmy, wiele przejdziemy...a jesteśmy coraz bardziej razem. Coraz mocnej złączeni jakąś niewidzialną nicią.
Wiele mam.
Mam to o czym niejeden marzy...
Mam tyle, że powinnam codziennie dziękować najpiękniej jak umiem.

15.10 jest Dniem Dziecka Utraconego.
Jednak dla rodziców którzy mają dzieci może być to również dzień dodatkowej wdzięczności. Wyjątkowo spędzonego czasu z tymi, którzy są z Nami, których nie straciliśmy...
Dzień zwrócenia uwagi na kruchość życia i nietrwałość tego co się nam przytrafia.
Dzień, w którym zdajemy sobie sprawę, że tak na prawdę nic nam się nie należy. 
Nie myśl, że skoro zaszłaś w ciąże, to obowiązkiem Tego Na Górze jest tę ciąże chronić do końca.
Nie jest.
To dar. To cholernie wielki dar na co dzień tak niedoceniany.
Niestety też nie dla każdego dany na zawsze.
I nie chodzi o to, kto zasłużył a kto nie, choć to normalne, że serce i żołądek Ci ściska, że ta Helka co to od początku ciąży paliła i od alkoholu nie stroniła, i nie uważała ani trochę, i nie badała się regularnie, to donosiła i szczęśliwie urodziła a Ty, choć witaminy 3 miesiące przez już łykałaś, przebadałaś się za 300 zł bo prywatnie, bo poza obowiązkowymi, jeszcze zanim zaczęłaś się starać o dziecko, bo "jakby co", bo "dmuchając na zimne", miałaś ciąże z problemami albo ją straciłaś.
Tak bywa.
To jedynie pokazuje nam, że kompletnie nie mamy na pewne zdarzenia wpływu.
Frustruje to...ale nie mamy i już.

Ja złoszczę się już coraz mniej. Wierzę, że kiedyś przejdzie mi całkiem i będę mogła obchodzić zarówno 15.10 jak i 22.08.
Każdy nieco inaczej,

Życzę spokoju ducha wszystkim, dla których 15.10 już nie jest zwyczajnym dniem.
Już zawsze będzie takim zwykłym, niezwykłym...

I tak pozytywnie:
dużo szczęścia z miłością zmieszanego!:)

12 października 2015

Telefon od Niej

Wracałam z naświetlań (wyrwałam 8 i uszkodzili mi nerw ;P - podkreśla to tym bardziej, że ostatnio coś mnie prześladuje) z wywieszonym językiem, jedyną myślą zbiorczą - JEŚĆ, KAWA, LEŻEĆ. A nie, nie leżeć...poskładać pranie.
Szłam czym prędzej, świadoma że z każdym krokiem czasu zostaje mi coraz mniej, bo do pracy jednak wróciłam i na czas dotrzeć trzeba ... i wtedy zadzwoniła Ona.

A telefonu od Niej się nie odrzuca. Zawsze odbiera. Nigdy nie kończy się rozmowy przed Nią.
Bo tak.

Zrobiłam połowę z rzeczy zaplanowanych, z telefonem przy uchu, starając się skupić na rozmowie najmocniej.
No i wypiłam tą kawę...w najlepszym towarzystwie z możliwych. Cóż, że telefoniczną:D
Śmiało mogę odhaczyć na tym dniu fakt, że nie zaniedbałam, nie zawiodłam. Uwielbiam kłaść się wieczorem i robiąc dzienny rachunek sumienia nie wyrzucać sobie, że mogłam coś zrobić a nie zrobiłam. Że mogłam odebrać, dłużej pogadać a powiedziałam, że muszę kończyć bo obiad robię, że wychodzę gdzieś właśnie, że oddzwonię później i o tym zapomniałam... Uwielbiam to uczucie spełnienia, poczucie, że to był dobry dzień i że wykorzystałam go tak jak chciałam. W całości.

Czas nieubłaganie, szybko mija. Wiem, że już tak niedługo Jej ze mną nie będzie. Nie zadzwoni, nie pozmienia mi planów, nie wypiję z Nią kawy, nie dowiem się co u niej, nie usłyszę Jej głosu, nie poznam trosk, nie wkurzę się na nią, nie wyprowadzi mnie z równowagi przekonując do swoich jedynie słusznych racji.

Wiem, że będzie mi cholernie ciężko, przykro i źle.
Wiem, że będzie mi tego wszystkiego bardzo brakowało.
Będę miała jeszcze większe poczucie winy za to, że kiedykolwiek głos na nią podniosłam choć to ludzkie takie,
że kiedykolwiek mówiłam, żeby zrzędzić już przestała.

Będzie coraz trudniej. Ludzie różnie się starzeją, tak samo jak różnie dojrzewają. Jeszcze nie wiem czy i jakie choroby Ją dotkną. Boje się.
Może być tak różnie.
Mogę mieć mniej sił niż będzie trzeba. Mogę czasu nie mieć tyle ile bym chciała i ile Ona będzie potrzebować.
Nie udała się starość Panu Bogu. Oj nie.

Im jestem starsza, tym bardziej Ją doceniam.
Ją, Jej obecność. To że NIGDY nie odmawia pomocy, zawsze cieszą ją odwiedziny wnuczka mimo, że zdarzają się średnio 4x w tygodniu bo odbierają Go z przedszkola.

Zauważam więcej. Dziękuję częściej. Rozumiem lepiej.

Coraz częściej myślę o tym, że Jej zabraknie.

Próbuję znaleźć sposób żeby czas z Nią był pełniejszy. Żeby chwile wspólne gdzieś schować i przechować na zapas. Na gorsze, samotne dni.

Tak wiele błędów w życiu popełniamy. Tak wielu rzeczy żałujemy. Tak cholernie czasu nie cofniemy, nie dodamy.
Im bardziej jesteśmy zajęci, gonimy, chcemy więcej i bardziej, dla siebie, dla dzieci, dla rodziny, tym bardziej ten czas ucieka. Jakby śmiejąc się z nas, że łapiąc jedno tracimy drugie.  Zarabiamy, rozwijamy się ale w tym samym czasie mija czas, zostaje go proporcjonalnie mniej na te rzeczy, które w tamtym czasie odkładaliśmy. Zdarza się, że to był jedyny czas. Że kiedy już uznamy, że wystarczająco zdobyliśmy, że nadszedł czas dla rodziny - jej już może nie być. Że po tygodniu pędu w pracy bo szef gonił, chcemy w końcu odpowiedzieć na setki nieodebranych połączeń od Niej...a Ona już nie odbierze.
To niesamowicie ciężkie. Nasz los jest nieznany. Musimy zarabiać, musimy się rozwijać dla samych siebie, dla własnej równowagi psychicznej, ale zawsze coś równocześnie tracimy, Tak być musi. Nie można mieć wszystkiego.

Niczego nie doradzę. Jak widać sama mam jedynie świadomość a życie każdego wygląda inaczej i każdy ma swoje priorytety, jednak jedno wiem

OD MAMY ZAWSZE TRZEBA ODEBRAĆ TELEFON  

bo nigdy, przenigdy nie wybaczysz sobie, jeśli ten nieodebrany okaże się ostatnim.

A może dziś zadzwonicie do Niej i ot tak, zapytacie jak dzień mija? Albo zapytacie o jakiś prosty pomysł na kolację - poczuje się wciąż potrzebna:)